Pomysł na dzisiejszą kolację był zupełnie inny. Wczoraj jak co czwartek do naszego miasta przylatują świeże owoce morza. Już nasze podniebienia przygotowywały się na wariację klasycznej wersji krewetek z czosnkiem i pietruszką ... a może kolendrą. No cóż, spóźniliśmy się. Krewetki rozeszły się w szybkim tempie. Krzątając się po sklepie zdecydowaliśmy się na inną wariację klasycznego dania. I tak oto przed Wami carbonara na świeżutkim boczku z białoruskiej świni. Jako, że danie dość klasyczne nie podajemy ilości składników. Smacznego!
spora ilość boczku pokrojonego w kostkę
dwie małe cebule - biała i czerwona również w kostce
kilka ząbków czosnku
ser z niebieską pleśnią
mozzarella
orzechy włoskie
żółtka
Wasz ulubiony makaron (u nas żytnie wstążki)
Na początek na małym ogniu szklimy cebulę z czosnkiem na maśle. W między czasie gotujemy makaron. Zdejmujemy z patelni gotową cebulę i wytapiamy odrobinę tłuszczu z boczku. Zostawiamy na małym ogniu. W rondelku podsmażamy delikatnie czosnek, dodajemy sery i później śmietanę. Kiedy uznacie, że boczek ma odpowiednie rumieńce, wrzućcie zeszkloną cebulkę i podsmażcie jeszcze chwilę z ugotowanym al dente makaronem. Na koniec mieszamy wszystko z sosem serowym. Mozzarella utworzy piękną pajęczynę na makaronie. Na talerzu okraszamy orzechami włoskimi i polewamy żółtkiem. Klasyka, klasyka ... a na krewetki musimy poczekać jeszcze 6 dni.